|
||||
Ewolucja i stworzenie w dziejach
człowieka
Karol Darwin (1809-1882),
twórca najlepiej uzasadnionego ewolucjonizmu, nie był
człowiekiem niewierzącym. Jednak opracowana przez niego teoria
ewolucji przyrody i człowieka wprowadziła w jego religijne przekonania, a
zwłaszcza w jego wiarę w stworzenie człowieka przez Boga, duże
zamieszanie: odtąd Bóg w dziele powstania człowieka wydawał się mu
zbyteczny. Jeszcze ostrzej ten problem jakby sprzeczności między
ewolucjonizmem a kreacjonizmem wystąpił w przekonaniach i postawach
zwolenników i kontynuatorów Darwina, zwanych darwinistami. Jednak
najbardziej wyostrzyli go fanatyczni ideolodzy ateizmu, typu
Richarda Dawkinsa, którzy w niedostatecznie rozpoznanym mechanizmie
ewolucji i jego konfrontacji z fundamentalistycznie potraktowanymi
tekstami Pisma św. zauważyli skuteczne narzędzie zwalczania
chrześcijańskiego kreacjonizmu i upowszechniania swoich ateistycznych przekonań.
1.
Największą i najczęściej
wysuwaną przeszkodą w pokojowym współżyciu nauki i wiary w temacie
pochodzenia człowieka jest fundamentalistyczne traktowanie tak przez
niektórych kreacjonistów, jak i darwinistów tekstów Pisma św.,
szczególnie opisu stworzenia człowieka w jednym, po kolei w szóstym dniu stworzenia.
To błąd, bo przecież już od końca XVII wieku rozwija się w naukowej
biblistyce pogłębione podejście do języka opisów biblijnych i ich
gatunków literackich, zatwierdzone przez Urząd Nauczycielski
Kościoła. Natomiast w XIX wieku papież Leon XIII przestrzegał
czytelników, aby w tekstach biblijnych nie szukali informacji
przyrodniczych. Dlatego dziś już wiemy, że należy rozróżnić obraz
biblijny, zaczerpnięty niekiedy z przyrodniczych wyobrażeń
starożytnego człowieka, od religijnego przesłania, od nauki, którą autor biblijny zamierzył nam
przekazać pod tym obrazem. Np. w opisie stworzenia siedmiodniowego
czasu stworzenia widzimy zarówno pochwałę dla wszechmocnego Boga i
jego dzieła, jak też moralna zasadę, że sześć dni mamy pracować, a siódmy
poświęcić czci Boga i refleksji nad dziełem stworzenia.
Przeszkodą dla wierzących w akceptacji ewolucji człowieka jest wykorzystywanie jej przez niektórych zwolenników do obalania jednego z dowodów na istnienie Boga; bowiem niemożność ewoluowania ciała człowieka ze znanych w przyrodzie form zwierzęcych było postrzegane przez wierzących jako spektakularny dowód istnienia poza przyrodniczej istoty stwórczej, czyli Boga. Długo nie zauważano, że taką samą siłę dowodową na rzecz istnienia Boga może mieć fakt stworzenia materii tak zaprogramowanej, by było zdolna wydać jakby z siebie samej życie i taką istotę, jak Człowiek.
Darwiniści w dobrej wierze, albo - jak niektórzy z nich - świadomie tendencyjnie formowali i nadal formują taki obraz pierwszego etapu procesu ewolucyjnego, czyli powstawania nowych form życia i gatunków, który jej zwolennikom utrudnia przypisania go Bogu. Jeśli bowiem istnieje Bóg chrześcijan - piszą - to musi działać w przyrodzie rozumnie i planowo, powinien być dla niej dobry i kochać swoje stworzenia. A tymczasem co ci ewolucjoniści widzą (lub chcą widzieć)? W powstawaniu nowych form życia i gatunków świata roślinnego i zwierzęcego widzą jedynie zupełny bałagan i przypadkowość i - niegodny Boga - całkowity brak rozumnego planu i celowości. Otóż ewolucjonistom w ogóle przede wszystkim brak dotąd prawidłowego rozpoznania przyczyn ewolucji. Powstawanie nowych form życia i gatunków w przyrodzie jest dziś słusznie uzasadniane mutacjami (zmianami) głównie czterech nukleotydów DNA, a właściwie ich czterech zasad: A, C, G i T. Wymiany między tymi zasadami, nadto ich zanik albo dopisywanie się, mogą spowodować powstanie zmienionych funkcji genów kodujących białko, a stąd i zmiany nowego, potomnego organizmu. Te mutacje są powszechnie postrzegane jako przypadki. "Mutacje są stochastyczne" (przypadkowe) - podaje jedna z zasad genetyki. To błąd! Bowiem faktycznie te mutacje nie są przypadkowe. Do zmian nukleotydów (zasad A, C, G i T w nukleotydach) dochodzi na skutek działania rozmaitych sił, tak wewnątrz molekularnych, jak i zewnętrznych. Dotychczasowymi metodami nauk przeważnie są niemożliwe do wykrycia. Dlatego naukowcom wydają się zupełnie przypadkowe. Ale one przypadkowe nie są. Na międzynarodowej konferencji genealogii genetycznej w Moskwie w 2011 r. biochemik japoński rosyjskiego pochodzenia Igor Rożanski prezentował metody obliczania czasu mutacji w Y-DNA i mtDNA. Wykazywał, że owe mutacje mogą z powodzeniem być wykorzystywane do obliczania czasu mutacji biologicznych w skojarzeniu z niektórymi faktami historycznymi, gdyż owe mutacje zachodzą niejako z fizycznej konieczności, spowodowanej napięciami wewnątrz molekularnymi lub oddziaływaniami sił zewnętrznych, prawie identycznie jak w promieniowaniu radiowęglowym, które jest wykorzystywane do obliczania czasu martwych obiektów archeologicznych, pochodzenia przyrodniczego - według tych samych wzorów matematycznych, które są stosowane w genetyce dla obliczania czasu mutacji. Więc jak w fizyce, tak w biologii mutacje nie mogą być postrzegane jako przypadki. Wobec tego mutacje w genach DNA, które kodują odpowiednią rozmaitość białek, warunkujących bogactwo form życia i gatunków, są przejawem praw fizycznych i wchodzą w zakres tego, co nazywamy matematycznością świata. Nie mogą one więc być lokalizowane wśród przypadków, jak je widzi wielki naukowiec, piszący: "Wyobraźmy sobie wszystkie prawa fizyki, działające w świecie, jako wielką siatkę lub sieć [...]. W tę sieć są wkomponowane pewne "wolne miejsca" pozostawione na działanie przypadków. Bez nich cała struktura nie mogłaby funkcjonować. Co więcej, tych wolnych miejsc jest dokładnie tyle - ani mniej, ani więcej" (M. Heller, Filozofia przypadku). Otóż w te "wolne miejsca" siatki praw fizycznych nie można wpisywać mutacji w genach DNA ani też powstania bogactwa życia i gatunków. One należą do repertuaru praw fizycznych. Z powodzeniem natomiast w tych Hellerowych "wolnych miejscach" sieci praw fizycznych mogą się znaleźć byty zaistniałe na skutek działania wolnej woli w szerokim jej zakresie, zwłaszcza wolnych aktów Boga (np. cuda) i człowieka; a może nadto i niektórych zwierząt - jak zapewne by nam podpowiedział Robin Dunbar i jego psychologia ewolucyjna (por. R. Dunbar, Nowa historia ewolucji człowieka, Copernicus Center Press 2014).
Formowanie się człowieka jako istoty oddzielnej od zwierząt w grupie
naczelnych (szympansa), trwało zaczęło od około siedem milionów lat
temu do około 250 tysięcy lat temu (Y-Adam,
zob.). Ideolodzy ateizmu wśród ewolucjonistów zapytują: Jeżeli
chrześcijanie uważają stworzenie człowieka rozumnego, w sposób wolny
służącego Bogu i powołanego do życia z nim w wieczności, za
jedyny lub główny cel stworzenia, to dlaczego ta ewolucja trwała tak
długo; ta zwłoka zdaje sie świadczyć o braku
jednoznacznego i rozumnego planu stworzenia człowieka.
4.
W procesie następującego
jakby w drugim etapie ewolucji doboru
naturalnego i walce o byt ideolodzy ateizmu zamiast Opatrzności Bożej widzą
okrucieństwo przyrody, niegodne dzieła Bożego, gdyby takim ona była.
W uwypuklaniu tego okrucieństwa i potworności w przyrodzie
szczególnie wyspecjalizował się ideolog angielskiego ewolucjonizmu
ateistycznego, wspomniany wyżej Richard Dawkins.
Oczywiście można znaleźć w przyrodzie przypadki cierpienia po ludzku niewytłumaczalnego, jakby bezsensownego, istniejącego nie tyle przeciw, co raczej mimo i obok owego Inteligentnego Projektu czy Ewolucji. Jeśli jednak ów Projektant jest Bogiem, to dla tych nielicznych przypadków pozornie bezsensownego cierpienia lub bezsensownej przemocy znajduje jakąś specjalną rekompensatę. W Piśmie św. znajdujemy nawet liczne w tej sprawie sugestie, np. w klęskach narodu Izraelskiego, krzywdach Józefa Egipskiego czy cierpieniach owrzodzonego i wyrzuconego na gnój Joba ("Ja wiem, Wybawca mój żyje i do Niego należy ostatnie słowo..." Hi 19,25). Najwyraźniej w krzyżowej śmierci Chrystus. Te wszystkie okrucieństwa i cierpienia, oceniane przez ludzi jako niezrozumiałe i bezsensowne, znalazły swoje wytłumaczenie, gdy zło zamieniło się w jakieś dobro - nie tylko dla dotkniętych cierpieniem, ale także dla innych. Tropie, 12 listopada 2015.
Z poprzedniego opracowania (2013
r.)
KREACJONIZM vs EWOLUCJONIZM.
Kreacjonizm nie stoi w sprzeczności z ewolucjonizmem (łac. evolvo rozwój), który w biologii głosi ciągły rozwój
organizmów żywych, spowodowany (pozornie!) przypadkową zmiennością,
a właściwie (pozornie) spontanicznymi mutacjami DNA, korzystnymi
lub niekorzystnymi dla organizmów i eliminacją tych drugich na
drodze negatywnego doboru naturalnego, czyli naturalnej
selekcji, także pozornie ślepej. Ewolucja jest faktem,
udowodnionym zwłaszcza w genetyce. Mutacje w ludzkim DNA nie
tylko wskazują na różnice między rodami ludzkimi, ale także na
wspólnych przodków, którzy łączą ludzkie mniejsze genetyczne
rody w większe, a w końcu zespalają wszystkich ludzi w osobach
jednego ojca, Y-Adama i jednej matki, mtEwy. To wspaniały
element naszej rzeczywistości!
W podobny sposób owe mutacje odróżniają cały rodzaj ludzki od
innych dzisiejszych istot zwierzęcych i organizmów
żywych, wskazując równocześnie na wspólnych przodków, którzy nas
łączą, np. z rodem szympansów około 7
milionów lat temu, rodem goryli około 14 milionów lat i podobnie
pozostałych ssaków naczelnych. Człowiek jest więc podstawową,
szczytową gałęzią na jednym jedynym drzewie genealogicznym
żywych organizmów; na wspólnym drzewie dla wszystkich ssaków,
ptaków, gadów, płazów, ryb itd., a w końcu i bakterii.
(Uwaga.
Kreacjonizm
ewolucjonistyczny <nie ewolucyjny> różni się istotnie od
znanej dotąd teorii zwanej po prostu kreacjonizmem lub kreacjonizmem naiwnym, który
- wbrew biologii dopatrując się niezmienności i ścisłej
demarkacji między gatunkami organizmów żywych -
w ewolucji sztucznie
doszukuje się brakujących ogniw, a opierając
się na fundamentalistycznej interpretacji Biblii, stara się
w powstaniu każdego gatunku
"naturalnego" widzieć oddzielny akt stwórczy i sprzeczność między pojęciami stworzenia i ewolucji).
Kreacjonizm ewolucjonistyczny a
kreacjonizm teistyczny
Treściowo obydwie tezy są faktycznie
prawie tożsame.
Różnica
polega głównie na akcencie.
Kreacjonizm ewolucjonistyczny natomiast kładzie
nacisk na formę obecności Boga w dziele stwarzenia, także w
dziele ewolucji. dziele ewolucji, którą w Biblii
i w naszej wierze określa się słowem
stworzenie lub
stwarzanie
czyli (łac.) kreacja.
Nikt, kto jest chrześcijaninem nie może się odcinać od
kreacjonizmu. Fakt stworzenia to właściwie podstawowy dogmat chrześcijańskiej wiary,
związany także z pojęciem Boga. Kreacjonizm nazywam ewolucjonistycznym
jako odpowiedź
na rozmaite teorie kreacjonizmu
antyewolucjonistycznego, występujące w formie
fundamentalistycznej (naiwnej, czyli według litery, a nie według sensu opisu biblijnego),
albo
naukowej (swobodnie interpretującej owe 'sześć dni stworzenia' ,
w biologii uznającej ewolucję wewnątrzgatunkową, ale nie międzygatunkową);
obydwie formy kreacjonizmu antyewolucyjnego, dotąd w mniejszym lub większym stopniu
sprzeciwiając się prawdzie naukowej, równocześnie raczej deprecjonowały
katolicką egzegezę biblijną i prawdę o stworzeniu.
Ewolucja a władanie
wszechmocy Bożej
Ten temat jest głównym punktem sprzeciwu wielu współczesnych albo wobec
ewolucjonizmu, albo wobec kreacjonizmu. Ale jeżeli się przyjmie
do wiadomości chrześcijańską ideę, że Bóg, u którego
jest tylko "teraz", nie tylko stworzył kiedyś,
na początku, ale i dziś daje światu istnienie, jakby kontynuując
jego stwarzanie i trwanie, łatwo odrzucimy
poglądy deizmu, że Bóg kiedyś stworzył, a teraz bezczynnie
przypatruje się swojemu dziełu, także temu, co "wyprawia"
zaprogramowana przez Niego ewolucja albo obdarzony przez Niego wolnością człowiek.
Ewolucja
współczesnego człowieka - już częściowo wbrew
zasadzie doboru naturalnego.
Rola rozumu i religii w
uczłowieczeniu i promocji człowieka
1.
Rozum. Zasadą czyli motorem ewolucji jest
przypadkowa mutacja i na nią reakcja tak zwanego doboru
naturalnego, który nosiciela szkodliwej mutacji wraz z sama
mutacją może unicestwić.
W rozwoju
człowieka doszło do istotnych mutacji już na etapie pierwszego
hominida, którym był prawdopodobnie Sahelantrop czadyjski
(znad jeziora
Czad w Afryce, około 7 milionów lat temu). Podstawowymi zmianami, tworzącymi człowieka, była dwunożność
i wyprostowana postawa. W zaraniu były to
zmiany zdecydowanie niekorzystne i, co podkreślają autorzy, powinny być usunięte przez
dobór (selekcję naturalną).
Dwunożność bowiem musiała przez długi czas oznaczać chwiejne i spowolnione ruchy,
które hominida czyniły mało sprawnym w
zdobywaniu pokarmu i obronie przez drapieżnikami.
Dwunożność zmusiła także do wyjścia z zalesionych
obszarów i leśnych enklaw na sawannę, co pociągało za sobą znaczne
zwiększenie bezbronności i narażania się na gwałtowne
promieniowanie UV, zwłaszcza po utracie owłosienia. Dwunożność
wymagała także przebudowy kręgosłupa od nasady czaszki do kości
ogonowej, przebudowy klatki piersiowej i układu oddechowego, zmiany
stawów kolan i bioder, zwężenia miednicy oraz rozrostu mięśni
pośladkowych; zmiany te zapewne bywały przyczyną stanów zapalnych i schorzeń (niektóre z nich pojawiają się
do dziś!).
Także
funkcjonalny i objętościowy rozwój mózgu pociągał za sobą
wzrost jego energochłonności około 20 %, szkodliwej przy niedostatku
pokarmu oraz
powiększenie objętości czaszki, co przy równoczesnym zwężeniu kości miednicy
u matki po przyjęciu postawy
wyprostowanej powodowało gwałtowny wzrost
okołoporodowej śmiertelności.
A jednak dobór naturalny nie zlikwidował tak problematycznie
zmodyfikowanego hominida. Dlaczego? Dlatego, iż dzięki
rozwojowi rozumu i inteligencji hominid zaczął panować nad
przebiegiem swojej własnej ewolucji. Potem jako Homo sapiens, a
teraz już Homo sapiens sapiens nadal
ewoluuje pod kierownictwem swojego rozumu. Można wysunąć
hipotezę, że rozum uczłowieczył człowieka, a w
konsekwencji człowiek, jako gatunek, staje się panem środowiska
i swojej
przyszłości.
Tak więc jakaś pierwsza, uczłowieczająca zmiana u hominida (Sahelatropa?) musiała
nastąpić najprawdopodobniej w mózgu. Doprowadziła ona do powstania nowych jego
funkcji i wzrostu proto-człowieczej inteligencji. Ona to doprowadziła do wyprostowania postawy
dla
uwolnienia rąk oraz wykorzystania ich do
celów obronnych i społecznego współdziałania. Hominid, mając
w ręce narzędzia obronne, np. kij, kamień i ognisko (które także
mogło służyć polepszaniu jakości pokarmów) oraz psychiczną
zdolność do społecznego współdziałania, mógł już w miarę
skutecznie przeciwdziałać nowym zagrożeniom i przetrwać
do wyznaczonego mu przez Naturę
czasu pełnego rozwoju w postaci
To przetrwanie było jednak
trudne, skoro spośród miliardów potomków pierwszego
hominida (Sahelantropa?), zrodzonych w ciągu około 7 milionów
lat, tylko jednemu z nich udało się rozmnożyć swoje
potomstwo, co stało się i nadal dzieje w czasie od około 200 tysięcy lat temu
do dziś. To Człowiek współczesny, Homo sapiens sapiens.
Wszystkie nieudane linie i niedopracowane "produkty" ewolucji
wyginęły. To tak, jakby Komuś specjalnie zależało na wyselekcjonowaniu
tylko Y-Adama i jego dzisiejszej rodziny ludzkiej; jakby Komuś
specjalnie zależało na demonstracji dystansu między zwierzętami a tym
rodem, który otrzymał Boskie tchnienie, by stał się "na obraz i
podobieństwo Boże".
2.
Religia. Co, oprócz działania
rozumu, zapewniło człowiekowi współczesnemu ewolucyjną przewagę w porównaniu
z innymi grupami hominidów?
To powstanie elementów życia religijnego!
Według naukowo
uzasadnionej, choć tylko naturalistycznej teorii
(niereligijnego!) profesora psychologii ewolucyjnej w Oxfordzie, Robin Dunbara
(Nowa historia ewolucji człowieka)
religia jest wytworem
wyższych i najwyższych pięter
ludzkiego umysłu ("intencjonalności") i towarzyszy
człowiekowi współczesnemu od jego początku, czyli od wspólnego przodka do dziś.
Autor wskazuje na religię (czyli wiarę w świat duchowy i jakieś
życie po śmierci oraz rytuały) jako na uniwersalną cechę
człowieka współczesnego.
.............
Tak więc nie tylko rozum. ale i
religia dała człowiekowi współczesnemu i w pełni rozumnemu moc
do przetrwania i rozwoju - począwszy od
wspólnego przodka, Y-Adama, około 250 tysięcy lat temu, do dziś (por. V. Frankl, Bóg ukryty. W poszukiwaniu ostatecznego
sensu). Nie miały tej szansy wszystkie inne, wcześniejsze gałęzie
hominidów, potomków Sahelantropa.
W
podsumowaniu można powiedzieć, że
mimo konfliktowego przebiegu uczłowieczających fizycznych zmian hominida
Tak
więc potwierdzony został:
Kreacjonizm
ewolucjonistyczny
The evolutionistic
creationism
Pismo Święte w pierwszym zdaniu Księgi Genesis mówi:
Niektórzy kreacjoniści albo nie znają obrazowego języka pierwszych rozdziałów Księgi
Genesis, usiłują go rozumieć dosłownie. Inni z kolei bojąc się, że im może
gdzieś przepadnie dowód na istnienie Boga (jakby stworzenie całego świata i
gatunków przyrody razem z niczego i w jednym momencie było jedynym argumentem za
istnieniem Boga), do zwalczania ewolucjonizmu używają prawdziwych lub sztucznie
wykombinowanych przerw w ciągłości znalezisk paleontologii i antropologii, co prof. P.
Golik nazywa wielkim nadużyciem, zwłaszcza wobec faktu, że nie paleontologia lub
antropologia fizyczna jest podstawą teorii
ewolucji, lecz stwierdzona genetycznie jedność przyrody i tworzące różnorodność mutacje w genomach,
selekcjonowanych w procesach doboru naturalnego.
..............
[quote="taryjel"] Przyznam szczerze, że jestem w kropce i nie bardzo rozumiem, co
Atimeres i Robaczek chcą osiągnąć. Bo Atimeres utożsamia pojęcie „kreacjonizm” z
„wiarą w Boga”, a robacze w ogóle twierdzi, że „kreacjonizm” to są „poglądy na
pochodzenie świata” (jakiekolwiek)..[/quote]
.....................
Mówi się, że ewolucja i przyroda nie mają celu, bo nimi
rządzą niepodzielnie ewolucja czyli różnorodność
genomów i dobór naturalny.
............
Dziękujemy na kolejny odcinek naukowego wywiadu z ewolucjonistą, prof. Golikiem
na portalu Naukovo.
Wymowna jest prawda wiary, że sam Pan Bóg, który jest bezwzględnym Panem i
Celem, jest zarazem tym, który człowieka zbawia przez własny krzyż, z nawet
usynawia człowieka. A więc i tu nie ma niszczenia czegoś podrzędnego. Chociaż
starożytni Hebrajczycy, praktykując plemienne prawo zemsty i odpowiedzialności
zbiorowej, rozszerzonej na niewinne dzieci i potomków oraz zwierzęta, taką
moralność przypisywali i narzucali samemu Bogu, to jednak w późniejszych pismach
prorockich te praktyki zostały wyraźnie odwołane i potępione.
Pojawiło się tu, w debacie, ważne pytanie o pochodzenie człowieka i jego wraz z
całą przyrodą drzewo genealogiczne. Od czego on pochodzi? Otóż juz od dość dawna
wiadomo nam, że człowiek nie pochodzi od małpy, lecz od wspólnego przodka
z szympansem i wspólnych przodków z kolejnymi gałęziami gatunków naczelnych i
wcześniejszych. Drzewo genealogiczne przyrody można szkicować jako krzew o
jednym wspólnym korzeniu (proto-bakterii?). Można też zbudować umownie jako
jednopienne drzewo, prowadzące od jakiejś pierwotnej bakterii do człowieka, a
wszystkie współcześnie żyjące gatunki są jakby gałęziami bocznymi drzewa:
człowiek jest tu widziany jako jakby centralny cel drzewa. Ale wobec tego po co
utrzymuje się w szkolnych podręcznikach stare słownictwo i pierwotne pojęcie
człowieka pochodzącego od małpy?
Kim/czym był ów wspólny przodek człowieka z szympansem (prawdopodobnie
Sahelanthropus Czadensis)? Proto-małpą czy proto-człowiekiem? Jeżeli posłuchamy
prof. Harwadu A. Klyosova, iż dzisiejszy szympans-małpa odszedł bardzo niedaleko
od swojej pierwotnej pozycji u wspólnego przodka, przeciwnie niż człowiek, to
tenże jawi się nam jako daleko inny od swojego przodka, o którego ewolucja
zadbała szczególnie, jakby on byl koroną i celem ewolucji. W jego ewolucji
pojawił się czytelny znak dodatkowego czynnika rozwoju, którym zresztą zajmuje
sie psychologia ewolucyjna (vide: R. Dunbar, Nowa historia ewolucji człowieka (Coperniocus
2014).
Ten obraz drzewa genealogicznego przyrody żywej, gdzie tylko człowiek jest nie
tylko tym, który je może zgłębiać, szkicować, a nawet racjonalnie wpływać na jej
dalszą ewolucję (co zresztą już czyni odnośnie siebie), nie wyklucza człowieka
jako szczytu ewolucji. I nieprawdą jest, wręcz bardzo szkodliwą przekonanie, że
pojęcia antropocentryzmu trzeba się pozbyć. To wręcz niebezpieczne jest
człowiekowi, który ma tak potężne możliwości działania, dawać za narzędzie taką
ideologię, że dopuszczalne jest potraktowanie ludzi na równi ze zwierzętami,
które służą nam za pokarm na podwieczorek!
|